Wałbrzych

– Po przeprowadzonej w 2008 roku kontroli CBA, okazało się, że senator Platformy Obywatelskiej Roman Ludwiczuk nie zamieścił w oświadczeniu majątkowym informacji, że jego żona prowadzi działalność gospodarczą, oraz jest zatrudniona w jednostce samorządu terytorialnego.

Roman Ludwiczuk był w tym czasie wiceprezydentem Wałbrzycha i w tej sytuacji jego bezpośredni przełożony – prezydent Wałbrzycha powinien zawiesić wypłacanie mu wynagrodzenia. Partyjny kolega senatora tego nie zrobił. W rezultacie Roman Ludwiczuk pobrał wbrew prawu 138 531 zł, z czego prawie 128 tys. jest było nie do odzyskania, gdyż pieniądze te wypłacono w 2003 i 2004 roku, a roszczenia w takich sprawach przedawniają się po trzech latach.

– W czasie wyborów samorządowych w 2010 roku, w Wałbrzychu miała miejsce kolejna afera z udziałem senatora Platformy Obywatelskiej Romana Ludwiczuka. W drugiej turze wyborów o fotel prezydenta Wałbrzycha walczyli Mirosław Lubiński startujący z Wałbrzyskiej Wspólnoty Samorządowej oraz należący do PO Piotr Kruczkowski. Kampanię Mirosława Lubińskiego prowadził Longin Rosiak, który nagrał rozmowę z senatorem PO Romanem Ludwiczukiem. W nagranej rozmowie Ludwiczuk przeklinał jak szewc i próbował przekupić wycieczką i stanowiskami Rosiaka aby ten porzucił pracę dla Mirosława Lubińskiego.

Władzę w powiatowej radzie w Wałbrzychu przejęła koalicja PO–SLD, a prezydentem został Piotr Kruczkowski, prywatnie dobry znajomy Ludwiczuka. Nowy prezydent przedłożył radzie powiatowej wniosek o zwolnienie z pracy Longina Rosiaka, głównego specjalistę w Centrum Zarządzania Kryzysowego w Wałbrzychu i radnego. Rządząca koalicja wniosek poparła jednogłośnie, a w klubie radnych PO w tej sprawie wprowadzono bezwzględną dyscyplinę.

roman ludwiczuk

– W Wałbrzychu wybuchła też afera dotycząca kupowania głosów. Dochodzenie zaczęło się od zeznań Roberta S., który przyznał się do kupienia za 2 tys. złotych ok. 200 głosów na rzecz Piotra Kruczkowskiego z PO. Po pewnym czasie świadkowie zaczęli wycofywać zeznania, jak się okazało byli na masową skalę zastraszani. W II turze wyborów Piotr Kruczkowski wygrał z Mirosławem Lubińskim 325 głosami. Sprawą zajęła się prokuratura. Zarzuty postawiono w sumie jedenastu osobom.

Zarzuty usłyszał Wojciech W., mąż działaczki PO, członkini zarządu powiatu wałbrzyskiego. Według prokuratury Wojciech W. wspólnie i w porozumieniu z inną osobą dał pieniądze 15 nieustalonym mieszkańcom Wałbrzycha w zamian za oddanie głosów na cztery osoby z listy wyborczej w wyborach samorządowych. W sumie miał wręczyć 300 zł. Zarzuty usłyszał też m.in. Stefanos Ewangielu z PO, który zaraz potem zrezygnował z szefowania Wałbrzyskiemu Związkowi Wodociągów i Kanalizacji. Wcześniej Ewangielu zawiesił członkostwo w PO po tym, jak na jaw wyszły nieprawidłowości podczas II tury wyborów samorządowych w Wałbrzychu.

Protest wyborczy złożył też inny kandydat na prezydenta Wałbrzycha Patryk Wild ze Stowarzyszenia Obywatelski Dolny Śląsk. Sąd rozpatrywał sprawę dwa razy. Wreszcie w 2011 roku Sąd w Świdnicy orzekł, że II tura wyborów na prezydenta Wałbrzycha jest nieważna. W orzeczeniu sędzia przywołała zeznania Roberta S., który twierdził, że podczas II tury wyborów, kiedy to „pracowali parami” jego para i jeszcze trzy inne nakłoniły do głosowania na Kruczkowskiego około 800-900 osób. Jeden głos kosztował około 10-20 zł. Sąd unieważnił też wybory do rady miasta w okręgu nr 5 i wygasił mandaty 5 radych, w tym Stefanosowi Ewangielu. Robert S. zeznał, że prosił wyborców, aby wynosili z lokali wyborczych kartę do głosowania i sam osobiście skreślał Ewangielu, aby „wszystkiego osobiście dopilnować”.

Piotr Kruczkowski złożył mandat i wybory zostały powtórzone w 2011 roku. Piotr Kruczkowski zrezygnował ze startu, ale i tym razem nie obyło się bez nieprawidłowości. Mirosław Lubiński, niezależny kandydat na prezydenta Wałbrzycha popierany przez SLD, zawiadomił wałbrzyską prokuraturę o „fałszowaniu podpisów wyborców przez Komitet Wyborczy Romana Szełemeja”, popieranego przez PO. Lubiński twierdził, że trzy karty z wykazem wyborców popierających Szełemeja przyniesione do Miejskiej Komisji Wyborczej w Wałbrzychu przez pełnomocnika wyborczego kandydata popieranego przez PO zostały wypisane jednym charakterem pisma, a 52 numery PESEL wpisane na tych kartach nie istnieją.

– Byli prezesi dwóch wałbrzyskich zakładów komunalnych twierdzili, że byli zmuszani do wypłacania z kas swoich firm pieniędzy politykom Platformy i złożyli w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Pieniądze miały trafiać do byłego prezydenta miasta Piotra Kruczkowskiego. Miały też zasilać konta komitetów wyborczych posłanki Katarzyny Mrzygłockiej, senatora Romana Ludwiczuka oraz byłego szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego. Ireneusz Zarzecki, były szef Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji i Wojciech Czerwiński, były wiceszef Miejskiego Zarządu Budynków, twierdzili, że Kruczkowski pojawiał się osobiście w ich biurach, jednorazowo żądając wpłat 20, 30 lub 40 tys. zł. Z MPK Platforma miała dostać 500 tys. zł.

– Prokuratura wszczęła postępowanie wobec jednego z wychowawców w domu dziecka Promyk w Wałbrzychu. Był to Piotr K., jednocześnie radny Platformy Obywatelskiej, który miał znęcać się nad wychowankami domu dziecka. Podobne postępowanie prowadzone było już w 2005 roku. Wtedy również chodziło o bicie bezbronnych dzieci. Tamta sprawa zakończyła się umorzeniem i dwuletnim okresem próby dla Piotra K.

– Były prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski z Platformy Obywatelskiej został oskarżony przez Prokuraturę Rejonową w Wałbrzychu o bezprawne obsadzanie miejskich spółek. Według prokuratury w listopadzie 2007 roku oraz marcu i kwietniu 2008 roku ówczesny prezydent Wałbrzycha niezgodnie z prawem powołał cztery osoby do pełnienia funkcji członków rad nadzorczych spółek komunalnych: Aqua-Zdroju, Miejskiego Zakładu Usług Komunalnych oraz Miejskiego Zarządu Budynków.

Osoby powołane przez Kruczkowskiego do rad nadzorczych tych spółek w tym samy czasie pobierały wynagrodzenia za zasiadanie w radach nadzorczych innych spółek komunalnych Gminy Wałbrzych. Cztery osoby powołane na członków rad nadzorczych otrzymały wynagrodzenia w łącznej wysokości 67 tys. zł. Z tego powodu prokuratura przyjęła, że były prezydent przekroczenia uprawnień dopuścił się w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez te osoby.