Afera wyborcza

Jesienią 2014 roku odbyły się w Polsce wybory samorządowe. Sondaże przedwyborcze wskazywały, że wybory może wygrać Platforma Obywatelska lub Prawo i Sprawiedliwość z niewielką przewagą. Trzecie miejsce w sondażach zajmowało PSL z wynikiem mniejszym niż 10% poparcia. Wybory odbyły się 16 listopada 2014 roku i już w czasie ich trwania wskazywano na wiele nieprawidłowości. W wielu lokalach urny wyborcze okazały się za małe i karty wyborcze wrzucano do prowizorycznych urn zrobionych ze sklejonych kartonów. W jednym z lokali dodatkową urnę przygotowano z kosza na śmieci.

Jeszcze w trakcie trwania wyborów Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło oficjalne zawiadomienie do PKW w sprawie nieprawidłowości w całym kraju, które miały polegać na braku w niektórych komisjach wyborczych kart do głosowania z listami PiS. Także SLD zgłosiło zawiadomienie o podejrzeniach nieprawidłowości

Podane wieczorem sondaże exit polls, czyli te z badania wykonywanego przy wyjściu z lokalu wyborczego wskazywały, że Prawo i Sprawiedliwość uzyskało wynik 31,5%, Platforma Obywatelska 27,3%, PSL 17%, a SLD 8,8%. Po zamknięciu lokali wyborczych i ręcznym przeliczeniu przez komisje wyborcze głosów okazało się, że jest problem w wprowadzeniem danych do systemu PKW.

Około północy zaczęły dochodzić do mediów głosy o niedziałającym systemie. PKW, która miała podać pierwsze cząstkowe wyniki o godzinie 2:15 przełożyło swoją konferencję na godzinę 03:00. Na tej konferencji podano, że pierwsze wyniki zostaną ogłoszone o godzinie 06:00, pełne oficjalne wyniki zapowiedziano na środę, czyli trzy dni po wyborach. Wiadomo już było, że awaria systemu komputerowego jest znacznie poważniejsza niż przewidywano, niektóre komisje wyborcze zawiesiły swoją pracę do popołudnia.

Okazało się, że przed wyborami przeprowadzano testy systemu informatycznego Platforma Wyborcza 2.0, które zakończyły się niepomyślnie. PKW przeprowadziła na system informatyczny dwa przetargi. W przetargu wystąpiły dwie firmy, które jednak uznały, że terminy wymagane przez PKW są nierealne, a warunki zamówienia są wewnętrznie sprzeczne. Ostatecznie zaskarżyły przetarg. PKW unieważniła przetarg w styczniu 2014 roku i rozpisała nowy na obsługę tylko wyborów samorządowych. Nowy przetarg ogłoszono w lipcu 2014 roku, 4 miesiące przed wyborami! Do tego przetargu przystąpiła tylko jedna firma, która zobowiązała się zbudować cały system w czasie, którym inne firmy potrzebowały na samo jego testowanie.

PKW podkreśliła, że usterka informatyczna „to nie jest kwestia, która mogłaby wpłynąć na wynik wyborów, to jest kwestia, która wpłynęła na przepływ informacji o tym, jakie były wyniki w obwodowych komisjach wyborczych i jakie są oficjalne wyniki”. Tymczasem w internecie krążył link do „Kalkulatora Wyborczego”, systemu liczenia głosów, gdzie każdy mógł wejść i wpisać co tylko chciał. Jeden z ekspertów na antenie TVP Kielce mówił o tym, jak jeden z jego znajomych w ramach eksperymentu dopisał swojego szefa jako kandydata na burmistrza i wstawił go do drugiej tury. Podczas zliczania głosów w wyborach samorządowych na prezydenta Szczecina system PKW wskazał jako zwycięzcę Krzysztofa Woźniaka, którego w ogóle nie było na kartach do głosowania.

Internauci odczytali też kto program przygotowywał, okazało się, że jedną z osób była pewna pani Agnieszka, która pierwszy raz pracowała przy programie, ponieważ dotychczas zajmowała się stronami internetowymi. System wykonała firma Nabino z Łodzi. Doszło również do włamania na serwery PKW. Zostały wykradzione dane pracowników Państwowej Komisji Wyborczej i Krajowego Biura Wyborczego. Wśród nich były hasła i klucze.

Obiecany przez PKW termin podania całościowych wyników wyborów nie został dotrzymany i 3 dni po wyborach wciąż nie były znane ich wyniki. Ciekawe były reakcje Platformy Obywatelskiej, partii rządzącej, która próbowała przekonać społeczeństwo, że nic się nie stało. Kiedy w październiku 2012 roku odbyły się wybory parlamentarne na Ukrainie, a pięć dni po ich zakończeniu nie było jeszcze wyników do prezydenta Janukowycza zadzwonił zaniepokojony Bronisław Komorowski, który wskazywał na zagrożenie demokracji i na standardy dalekie od europejskich.

memy-pkw1

Tymczasem media ujawniały kolejne nieprawidłowości, które miały miejsce podczas głosowania. Przykładowo w Elblągu wyborcom wydawano karty, na których ktoś już zaznaczył krzyżykiem oddany głos.  Policja w tym mieście interweniowała w kilku obwodowych komisjach wyborczych gdzie rażąco naruszono zasady głosowania. W kilku elbląskich komisjach nie można było doliczyć się głosów, bo w urnie wyborczej znalazło się dużo więcej kart z oddanymi głosami, aniżeli podpisów na listach wyborców. Źle zaplombowano urny wyborcze, a w jednej wcale nie było plomb.

W kilku komisjach ich członkowie agitowali za głosowaniem na kandydatów danego komitetu. Około 25-30% oddanych głosów w każdej obwodowej komisji w Elblągu uznano za nieważne. Członkowie komisji wyborczych alarmowali, że oddane do urzędów głosy są przechowywane w nieprawidłowy sposób. Na warszawskiej Pradze Południe leżały one w workach, na zewnątrz pod drzwiami urzędu, gdzie każdy miał do nich dostęp.

Podobne sytuacje zdarzały się w całej Polsce, a ich liczba była niepokojąco wysoka. Z cząstkowych wyników wyborów wynikało, że nienaturalnie wręcz wysoka jest liczba oddanych głosów nieważnych. W powiecie malborskim i nowodworskim ponad jedna piąta głosów do sejmiku wojewódzkiego była nieważna. W Lubaniu nieważnych głosów oddanych w wyborach do Rady Powiatu Lubańskiego było około 1260, czyli blisko 17% wszystkich wrzuconych do urn kart. W powiecie wejherowskim oddano około 40% głosów nieważnych.

Masowo napływały też sygnały od wyborców, którzy oddali głos na danego kandydata, a w wynikach miał on zero głosów. O jednym z takich przypadków poinformował też Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania warszawskiego, który oddał z żoną głos na kandydatkę, która w końcowych wynikach w jego komisji wyborczej nie otrzymała żadnego głosu. W jednej z dolnośląskich miejscowości 5-osobowa rodzina głosowała na konkretnego kandydata z Ruchu Narodowego, a na końcowym wykazie widniał oddany na niego jeden głos.

We wtorek wieczorem PKW opublikowała cząstkowe wyniki do do sejmików wojewódzkich. Wynikało z nich, że PSL zdobyło w 80% obwodów 49,9% poparcia. Jednak zastępca przewodniczącego Wojewódzkiej Komisji Wyborczej w Kielcach poinformował, że nie wie skąd takie wyniki, ponieważ WKW w Kielcach nie wysłała jeszcze żadnego protokołu. W Wojewódzkiej Komisji Wyborczej w Katowicach przyjęła błędny protokół z wyborów do Sejmiku Województwa Śląskiego, który zawierał zawyżoną o ponad 132 tysiące liczbę głosów ważnych. Protokół ten został uchylony 22 listopada 2014 roku.

W związku z ogromnym chaosem i brakiem oficjalnych wyników wyborów, 20 listopada pod siedzibą PKW odbył się protest organizowany przez Nową Prawicę, Ruch Narodowy oraz Solidarnych 2010. Po proteście do budynku PKW weszła cześć demonstrantów, którzy rozpoczęli okupację budynku żądając dymisji członków PKW. Jednym z nich był znany reżyser i późniejszy kandydat na prezydenta Polski Grzegorz Braun. Protestujący zostali usunięci z budynku siłą przez policjantów. Wśród zatrzymanych znalazło się kilku dziennikarzy, którzy przeprowadzali relację z protestu. Mimo okazywanej legitymacji prasowej został zatrzymany i postawiony przed sądem Jan Pawlicki dziennikarz Telewizji Republika.

Zatrzymanie przez policję Jana Pawlickiego dziennikarza Telewizji Republika:

21 listopada 2014 roku, w związku z pięciodniowym opóźnieniem w podaniu wyników, do dymisji podał się przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Stefan Jaworski. Wcześniej uczynił to także sekretarz PKW i szef KBW Kazimierz Czaplicki, a dymisję zapowiedziało także sześciu kolejnych sędziów.

Wyniki wyborów zostały ogłoszone 22 listopada 2014 roku. Najwięcej głosów w wyborach do sejmików w skali kraju zdobyło Prawo i Sprawiedliwość – 26,85%, PO – 26,36%, PSL – 23,68%, a SLD – 8,78%. Podczas konferencji PKW doszło do pomyłki przy ogłaszaniu podziału mandatów między komitety. Błędnie przypisano PSL dwa mandaty, które ostatecznie przypadły PiS. Uwagę komentatorów zwrócił niezwykle wysoki wynik PSL, które w przedwyborczych sondażach miało zaledwie 7% poparcia, w sondażach exit polls 17% a w oficjalnych wynikach ponad 23%. Wystąpiła obawa, że w chaosie powstałym podczas liczenia głosów, przy niepokojąco wysokiej liczbie nieprawidłowości wynik wyborów mógł zostać zafałszowany.  Zgłoszono ponad 1800 protestów wyborczych, czyli zdecydowanie więcej niż w poprzednich wyborach. W niektórych miejscach sądy okręgowe zdecydowały o powtórzeniu głosowania.

Po czterech miesiącach od wyborów samorządowych PKW otrzymała brakujące protokoły z Warszawy i podała szczegółowe informacje o wynikach głosowania. W wyborach wzięło udział około 14,5 mln wyborców, którzy oddali ponad 5 mln głosów nieważnych we wszystkich czterech głosowaniach na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, do sejmików województw, rad powiatów i rad gmin.

Liczba głosów nieważnych w wyborach samorządowych 2014 roku:

– do sejmików wojewódzkich – 2 525 210 (17,47%)
– do rad powiatów – 1 726 304 (16,67%)
– do rad gmin – 774 484 (5,23%), w tym:
– do rad miast na prawach powiatu – 304 038 (7,5%)
– do rad małych gmin – 437 298 (4,32%)
– do dzielnic Warszawy – 33 148 (5,24%)
– wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast – 305 229 (2,12%)

W całych wyborach liczba głosów nieważnych wyniosła 5 331 227  (9,76%).