Elektrownia atomowa

Ja się tego nigdy nie wstydziłam. W przeciwieństwie do moich oponentów politycznych nie mam w tyle głowy po cichu budowania elektrowni atomowej (…) Wprost, na każdym spotkaniu, wtedy, kiedy pytali mnie koledzy z Europy, niekoniecznie przychylni węglowi kamiennemu, twardo powtarzałam: bezpieczeństwo energetyczne Polski oparte jest na naszych naturalnych surowcach, węglu brunatnym i kamiennym.”

Tak powiedziała Ewa Kopacz 4 października 2015 roku na konferencji prasowej. Na stwierdzenia dziennikarzy, że to Donald Tusk był zwolennikiem elektrowni atomowej w Polsce i rozpoczął działania w kierunku jej budowy, Ewa Kopacz odpowiedziała: „Nie, nie Donald Tusk. Ja pamiętam inne przemówienie premiera, który na sali sejmowej mówił, że trzeba się bardzo pochylić nad tym pomysłem. Polecam lekturę przemówień.”

Czy Ewa Kopacz na pewno wie co się dzieje w państwie i na co wydawane są setki milionów złotych?

W 2009 roku została powołana przez Polską Grupę Energetyczną (PGE) spółka-córka PGE EJ 1. Miała przygotować i realizować budowę pierwszej elektrowni atomowej w Polsce. Pierwotnie zakładano, że pierwsza elektrownia atomowa zacznie dostarczać prąd do sieci już w 2019 roku.

W czerwcu 2012 roku ówczesny poseł Aleksander Grad (wcześniej minister skarbu państwa w rządzie Donalda Tuska) zrezygnował z mandatu poselskiego i został powołany przez radę nadzorczą PGE na prezesa spółek PGE EJ i PGE EJ 1. Aleksander Grad otrzymał wynagrodzenie w wysokości 55 tys. zł miesięcznie. Podobne pensje otrzymali też wiceprezesi obu spółek. Oprócz wysokich pensji przysługiwały im też wysokie przywileje.

Przygotowanie budowy elektrowni i wszelkie analizy z tym związane miały kosztować przynajmniej 1,5 mld zł!

Czym zajmowała się spółka nie wiadomo, ponieważ na przygotowania od 2009 do końca 2014 roku wydano kwotę ponad 182 mln zł, a wciąż nie wiadomo jaka miałaby być lokalizacja elektrowni atomowej. Badania środowiskowe i lokalizacyjne przeprowadzała australijska firma WorleyParsons, która została wyłoniona w przetargu w 2013 roku. Umowa z firmą WorleyParsons podpisana została na dwa lata, jej wartość wynosiła 252 mln zł.

Zwycięska oferta była najtańsza, ale też najwyżej oceniona pod względem merytorycznym, mimo, że ABW ostrzegało PGE EJ 1 przed firmą WorleyParsons. Główne źródło dochodów firmy stanowiły interesy w Rosji, wobec czego mogła ona nie być zainteresowana dokończeniem kontraktu w Polsce. Budowa elektrowni atomowej w Polsce miała przecież uniezależnić Polskę od dostaw energii z Rosji.

W grudniu 2014 roku PGE EJ 1 poinformowała o zerwaniu kontraktu z WorleyParson. Powodem miało być niedotrzymywanie zobowiązań z kontaktu i nieterminową realizacją wskazanych w umowie prac. Część kwoty z 252 mln zł została bezpowrotnie stracona, a zerwanie kontraktu spowodowało też znaczne opóźnienia w badaniach.

W budowie elektrowni przewidywany był następujący harmonogram:

– 2015 rok: postępowanie zintegrowane – rodzaj złożonego przetargu, w którym ma być wyłonione konsorcjum firm, które będzie odpowiedzialne m.in. za wybór technologii, budowę, uruchomienie i finansowanie budowy elektrowni,
– 2016 rok: rozstrzygnięcie przetargu do końca roku,
– 2017 rok: rząd powinien formalnie podjąć zasadniczą decyzję co do budowy elektrowni jądrowej,
– 2020 rok: rozpoczęcie właściwej budowy pierwszego bloku,
– 2024 rok: oddanie pierwszego bloku do eksploatacji.

elektrownia-atomowa-w-polsce

Przygotowania do budowy elektrowni atomowej zwolniły też, gdy w 2012 roku do Komisji Europejskiej wpłynął protest kilku niemieckich landów podpisany przez 50 tysięcy ich mieszkańców przeciwko budowie w Polsce elektrowni atomowych. Polski program atomowy krytykowały też władze przygranicznych landów. Rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego określił program jako niepełny, niedbały i bagatelizujący zagrożenia.

W 2013 roku szef CBA Paweł Wojtunik zawiadomił w Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarząd spółki PGE EJ 1. Podejrzewano popełnienie przestępstwa polegającego na przekazaniu kwoty 11 mln zł do klubu sportowego siatkarek Trefl Sopot w ramach zakupu usługi, która w dokumentach spółki została opisana jako: „budowanie i propagowanie pozytywnych emocji związanych ze strategicznymi inwestycjami na obszarze Pomorza w szczególności związanymi z energetyką jądrową”.

Decyzje o przekazaniu tak ogromnych środków do klubu sportowego podejmowali ludzie związani z Platformą Obywatelską, ówczesny prezes PGE (i jednocześnie spółek PGE EJ i PGE EJ 1) Tomasz Zadroga i wiceprezes Witold Dróżdż, który wcześniej był wiceministrem w resorcie spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Donalda Tuska. Sprawa została przekazana Prokuratury Okręgowej w Płocku i w 2015 roku prawdopodobnie wciąż trwało postępowanie wyjaśniające w tej sprawie.